[2015-08-01]
Poranek po nocnej wichurze. Zasłona z płachty biwakowej dała radę.
Macio upolował krowę ale jest zbyt koścista i nie nadaje się do spożycia.
Główna czerwona droga z mapy papierowej (z Buutsagaan na zachód) nie istnieje i nawigacja poprowadziła nas przez cudne bezludzia na płn..-zach. do Khureemaral (to gdzieś tu) i dalej do Guulin.
Biwakujemy jakieś 200 km na płd.-wsch. przed Khovd w okolicach Darvi.
Za nami 420 km pokonanych w ponad 10 godzin (było 20 km asfaltu przed Altaji). Znaleźliśmy po drodze kilka kawałków drewna i mamy ognicho. Tu są komary.
[2015-08-02]
Tu czas jakoś inaczej biegnie. Kolejny poranek. W górach na horyzoncie leży jeszcze śnieg. W Ałtaj –do granicy– już tylko około 500 km.
Jedziemy do jaskiń Zencherjin Agui.
Jest szumiący zimy potok, drzewa i góry.
Ruszamy do Khovd, po 20 km jest główna droga.
Na stacji niestety się nie mieścimy i jedziemy dalej.
Widok na Khovd.
Docieramy do Khovd. Wynajmujemy w hoteliku dwa prysznice z pokojami i robimy małą pauzę. Dzieci idą do pralki i a ja w poszukiwaniu gotówki zostaję porażony prądem w bankomacie. Opierając się o metalową ścianę i dotykając metalowej klawiatury jest spięcie. Sprytne !
VERTE…
Halo,
bankomat – jak pastuch elektryczny. Ta przerwa na wypranie dzieci to na jak długo? Zdążą wyschnąć?
Jakieś zdjęcie kulinarne – narodowych potraw z grilla?
Narka