[2015-06-26]
KIRGISTAN, czas PL + 4 h, 1 USD=61 somów, diesel 37 s. za litr.
Kirgistan stał się niezależnym państwem w roku 1991 po rozpadzie ZSRR a somy zostały wprowadzone w 1993 zastępując rubla. Mieszka tu niecałe 6 milionów ludzi a kraj jest mniejszy od Polski (ok. 198. tyś km2.)
Szybka odprawa. Zadają standardowe pytania o broń i narkotyki. Tylko po co ?
Płacimy jakąś opłatę ekologiczną (20 USD). Krajobraz trochę jak w Pieninach.
Ta góra kamieni to Santash/Saktash. Czyngis-chan przemierzając tę okolicę ze swoją armią polecił żołnierzom aby każdy rzucił tu jeden kamień. Tak oceniał jej wielkość. Sądząc po rozmiarach kamulców to raczej ze sobą ich nie wozili.
Jurty zostały zastąpione przyczepami. Nieliczne domy.
Pierwsza wiocha nad jeziorem. Wymiana kasy (1 $=61 somów), kupujemy kartę Sim z netem (990 s. za “biezlimitnyj” przez 30 dni) i obiadek.
Docieramy do jeziora Issyk-Kul. To drugie największe górskie jezioro na świecie (po Titicaca na granicy Peru i Boliwii, to chyba gdzieś w Ameryce). Wys. ponad 1600 m n.p.m.
Góry ciągną się prawie do samego Biszkeku.
Przy zjeździe od jeziora w kierunku stolicy zatrzymuje nas policja. Gawędząc z dwoma miłymi policjantami widzę jak na drugim podwójnym pasie zderzają się ze sobą dwa busy. Siła uderzenia jest olbrzymia. Kierowca jednego wylatuje przez przednią szybę a z drugiego wysypują się ludzie przez drzwi i okna. Podbiegamy na miejsce.
Na środku drogi porozrzucanych jest kilka osób, małe dziecko we fioletowych becikach, szkło i kupa bagaży. Część osób wstaje, dwójka jednak nie daje znaków życia. Ktoś łapie dziecko i siada na krawężniku, ktoś leżąc wyciąga telefon i próbuje dzwonić.
Ciało jakieś młodej kobiety leżące na boku i zwrócone do nas tyłem spogląda na mnie otwartymi oczami. Twarz się nie porusza. Br…
Robi się zamieszanie i policjant każe nam odjeżdżać. Stajemy po chwili by odetchnąć.
Docieramy do naszego znajomego Andrieja w Biszkeku. Dalej jesteśmy pod wrażeniem wypadku. Jechaliśmy tak.
[2015-06-27]
Poranek na lotnisku. (oddalone o 30 km od miasta). Przylatuje rodzinka w komplecie -tj. pięć sztuk- (Nelcia, Macio, Aga, Kasia i Azor).
Suszenie gratów i myjka. Pierwszy dzień kiedy jedziemy nigdzie. Macio zarządza kręgle. Poprzednio podczas podróży “tam i nazot” dzieci -nie mogąc otrzymać wizy rosyjskiej- spędziły tu w Biszkeku tydzień i w końcu poleciały do Ułan Bator, gdzie my z Kasią dotarliśmy autem w 11 dni.
Obiad w centrum i kręgle.
Kręgielnia jest na ostatnim piętrze centrum handlowego. Na dole jest lodowisko (to niespotykane u nas marnotrawstwo powierzchni handlowej). Do butów dodają plastikowe skarpetki.
Do kręgli serwują tu piwko i drinki. Próbujemy tutejszego mojito.
Ostanie miejsce zajmuje… Skowi.
[2015-06-28]
Skowi wypożycza rano auto (z Natalią zostają w Kirgistanie jeszcze kilka dni a my 30-go wjeżdżamy do Chin). Stan techniczny wynajętego Padżeraka go jednak niepokoi i wraca do wypożyczalni. Ustalają listę usterek za który Skowi nie odpowiada. Kawał fury.
Przepakowujemy auto i wyruszamy razem nad Issyk-Kul na spotkanie reszty grupy rajdowej z którą mamy opuścić Kirgistan w stronę Kaszgaru. Żegnamy się z Andriejem i Giennadijem. Bardzo fajni i mili ludzie. Polecamy to miejsce Bar Lavitor
Mijamy muzeum Manasa. Obiadek.
Wjeżdżamy znowu w góry.
Nelcia z Azorem podróżuje sama w trzecim rzędzie siedzeń. Dzięki temu się nie tłuką z Maciem.
Docieramy nad jezioro. Biwakujemy na półwyspie tutaj.
Koło 22-giej dociera Wiesiek z Oberżyświatem. Dwaj jeźdźcy przywieźli deszcz.
Przejazd przez góry w kierunku Narynu jest na razie niemożliwy ze względu na leżący śnieg śnieg. Trzeba się wznieść na ponad 4 tyś. m. Janusz dojechał na 3660 m i zawrócił. To ta droga.
{pict}
[2015-06-29]
Dzisiaj tylko 300 km do Tash Rabat. Wakacje.
Pozujemy Oberżemu do zdjęcia i wypisujemy kartki.
Jeździ za nami jakiś lokales.
Mijamy ciężarówę z Rzeszowa.
MOP przy skręcie nad Song Kul. Wciągamy ryby.
Dalej fajna dziurawa droga na przełęcz ok 3 tyś. m n.p.m.
Miasto Naryn i Józek, local hero.
Ruszamy z Naryn dalej do karawanseraju tędy. Po zmroku o 21-szej docieramy na miejsce. Są już trzy auta, dwie Toyki i kamper.
Lasu tu nie ma i był problem z ogniskiem. Robert wypatrzył gdzieś leżące stare drewniane drzwi. Dogadał się z lokalesem że je kupi bo jest kolekcjonerem takowego sprzętu. I tak oto siadamy przy ognisku. Wysokość to ok. 3200 m i w nocy temperatura spada do 5 stopni.
[2015-06-30]
Poranek w Tash Rabat.
Tędy przemierzał jedwabny szlak Marco Polo (o ile istniał ten M.Polo).
Miejscowi mówią że tutaj uprawiał codzienny jogging. Ostatnia babina co go ponoć osobiście tu widziała zmarła w 1330 roku. Mówiła że dobrze mówił po włosku i meksykańsku.
Mkniemy dalej do jeziora Chatyr Kol. Tak wygląda Goodrich jak się przejedzie na kapciu parę kilometrów.
Granica z Chinami, wys. ponad 3600 m. Czekamy na przewodnika.
Miło oglądać tak fajną zgraną rodzinkę.
udanej zabawy
co to za AZOR ? 🙂
pozdro. dla kompletu
no … to teraz zakumałem co to za Azor 🙂
i jeszcze pytanko : kto ma dłuższe włosy ? Macio czy Nelka?